Photo by KPRM
Angela Merkel i Mark Rutte potajemnie uzgadniali kontyngenty uchodźcze z Turcją. “Die Getriebenen”
Fot. https://www.sott.net/article/345197-Merkel-Rutte-agreed-on-the-refugee-quota-deal-with-Turkey-telling-other-EU-leaders-slipped-their-minds
Co prawda termin publikacji dziwnym trafem zgrał się z finiszem kampanii wyborczej w Holandii, jednak zważywszy chociażby na rynek docelowy, na którym ukazała się książka Alexandra, czy nawet patrząc na okładkę (trio Gabriel, Merkel, Seehorf) można dojść do wniosku, że praca dziennikarza ma na celu zwrócenie uwagi na kryzys uchodźczy spowodowany przez stronę niemiecką. Z praktyki polskiej, znamy już kilka podobnych książkowych dedykowanych “dziennikarskich ujawnień” (m.in. Jurgena Rotha, dot. katastrofy smoleńskiej), które miały za zadanie skupić na sobie uwagę opinii publicznej i nakierować dyskurs w zaprojektowany przez autora sposób.
Jak kwestia wygląda przez pryzmat Robina Alexandra? Czy ktoś stoi za tą publikacją? Ile podobnych prac ujrzy światło dzienne, przed wyborami w Niemczech?
Cóż, sam autor (młody dziennikarz, urodzony w latach 70.) nigdy wcześniej nie tworzył tego typu politycznych publikacji książkowych, natomiast był aktywny kilka lat temu na łamach właśnie Die Welt, gdy Stany Zjednoczone wykryły przekręt Volkswagena, dot. sfingowanych chipów, zakłamujących emisję substancji szkodliwych.
Z drugiej strony, warto zwrócić uwagę na ostatnie nadmierne zainteresowanie kwestiami uchodźców w korelacji z Unią Europejską. Przedwczoraj tureckie agencje prasowe kolportowały stanowisko Ministra Spraw Wewnętrznych, kierowane do Niemiec i Holandii. Soylu zaproponował, aby zacząć wysyłać po 15 tysięcy uchodźców miesięcznie do Europy, 15 tysięcy, których Turcy, jak wyraźnie zaznaczył – nie wysyłają. Czyżby powinni właśnie z powodu “dżentelmeńskiego dealu”? W każdym razie, turecki minister chyba ma rację co do jednego – że otwarcie tamy przed kolejną falą migrancką mogłoby “rozwalić umysły” Europejczyków.
Polish ruling party leader Kaczyński is against EU’s dismantling #LePen
According to the press article published in “Rzeczpospolita”:
- French “National Front” presidential candidate Marine LePen is looking forward to “make an offer” on EU to polish leader of Law and Justice Party
- The newspaper puts LePen, Hungarian PM Orban and the former PM Kaczyński together on a front of “dismantling EU”
- Jarosław Kaczyński denies on the press conference saying that he would want EU to last and become a superpower
Rząd RP przegrał potyczkę informacyjną w Europie z Tuskiem #ECP

Photo by Ministry of Foreign Affairs of the Republic of Poland / CC BY-NC 2.0
Tekst ukazał się na portalu salon24.pl
Moja ocena sytuacji:
Nie można mieć pretensji do Rządu, że nie wywiązuje się z obowiązków mediów – obowiązków informacyjnych. Na terenie Polski – partia rządząca poprzez Radę Mediów Narodowych dysponuje telewizją publiczną, wobec czego odpowiednia kampania informacyjna powinna zostać wdrożona. Tak się jednak nie stało, zupełnie jakby członkowie rządu do ostatniej chwili nie chcieli przedstawiać oficjalnego i rzeczowego stanowiska w sprawie braku poparcia Tuska, marginalizując kwestię wyboru nowego ECP, podczas gdy w sferze medialnej temat ten został wypromowany do rangi jednego z najważniejszych wydarzeń w Polsce. Także przez media publiczne. Widać zatem wyraźny rozdźwięk pomiędzy tym jak Rząd RP postrzegał kandydaturę Tuska – jako sprawę mało istotną, którą nie warto się zajmować; a tym jakiego znaczenia nabrał casus Tuska w przestrzeni medialnej.
Po rozstrzygnięciu na szczycie Rady Europejskiej, Premier Beata Szydło zorganizowała dwie konferencje (w dniu zatwierdzenia przewodniczącego oraz nazajutrz), z których na żadnej nie udało się skupić agendy na sprawach innych niż wybór i skutki wyboru Tuska. Przy takich okolicznościach trudno stwierdzić, że wybór “nowego” ECP był sprawą mało istotną.
Natomiast jeśli chodzi o debatę publiczną w innych państwach członkowskich UE, na tematy polskie – z pewnością obecność naszych wątków można jeszcze wzmocnić, oczywiście pod warunkiem, że stanowiska państwowe będą znane i zrozumiałe dla obserwatorów sceny politycznej …
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu…

Photo by eeas / CC BY-NC 2.0
To piękne zdjęcie grupowe ze spotkania Rady Europejskiej zostało wykonane w ubiegłym roku. W samym centrum sceny umieszczono premierów Polski i Węgier. Tuż przed Beatą Szydło i Viktorem Orbanem stanął dumny polityk europejski, prezentujący się z uśmiechem godnym szczęśliwego syna europejskich liderów z tylnego planu. Jednak życie nie jest tak proste, jakby mógł na to wskazywać obraz utrwalony przez fotografa, toteż naiwną sielankę muszą zburzyć fakty. Co jest oczywiste, bowiem ani Premier Szydło z węgierskim liderem nie są małżeństwem, ani też uśmiechnięty 50-letni kawaler holenderski – Mark Rutte – z racji skromnej, bo tylko 4-letniej różnicy wieku względem poprzedników, na ich syna się nie nadaje. Jeżeli już, to prędzej na młodszego brata, którego nie sposób nie zauważyć – w końcu wzrost jest jedną z tych cech, które gdy osiągną wartość wyższą niż przeciętną, od razu rzucają się w oczy. 185 cm – tyle wzrostu podobno otrzymał holenderski premier, w genetycznym spadku po swoim ojcu Izaaku.
Le prestige du Conseil européen

Photo by European Council / CC BY-NC 2.0
ordnung deptania flag narodowych. Tym sposobem każdy przedstawiciel państwa członkowskiego, o ile nie popełni błędu, będzie mógł deptać barwy tylko swojego państwa. A jeżeli popełni? Cóż, symboliczny atak na konkretną nację nie jest taki prosty, ze stereotypowego punktu widzenia. Dajmy na to – gdyby narodowcy z Węgier lub Polski chcieli dokonać błyskawicznego “Stifelkriegu” na włości niemieckie, musieliby przebiec do końca podestu… i choć stratowanie po drodze terytorium Sobotki, z uwagi na historyczny, pacyfistyczny styl Czech może i nie stanowiłoby większego problemu, to czemu winna jest na przykład Portugalia, umieszczona w towarzystwie kanclerz Merkel? Już nie pytam, czy otoczenie ciemnej karnacji premiera stanowi podkreślenie wizerunku otwartości kulturowej Niemiec, czy raczej filar politycznie poprawnej obrony, bazujący w razie ataku na okrzyku “dyskryminacja”. Mir bloßem Auge kann man hier das große Durcheinander sehen. Nie zamierzam też dociekać, ilu z czytelników zaczęło już sprawdzać, którzy z przedstawicieli europejskich depczą swoje flagi, którzy stają przed lub za nimi i starają się unikać tego haniebnego aktu. Dlaczego? Ponieważ wszyscy czytelnicy powinni wiedzieć, iż podobno najbardziej liczy się prestiż.
Jednak polska godność to więcej niż prestiż.
Wreszcie lider Polski stara się przywrócić biało-czerwonej należne, widoczne miejsce. To nie wynika z kalkulacji doraźnych zysków i partykularnych interesów głodnej euro jednostki, lecz z poczucia obowiązku względem Państwa Polskiego, względem rodaków i miejsca pochodzenia. Podczas gdy niektórzy starają się na siłę wmówić Polakom, że polski kandydat musi zawsze zwyciężać, a jeżeli przegra, to przegrywa też Polska. Nic podobnego. Gdy Polska zajmuje godne miejsce, to polski kandydat nigdy nie przegrywa. Pytanie jakie należy sobie zadać powinno brzmieć: czy polski kandydat jest w stanie wygrać, gdy Polska leży pod czyimiś butami? Co to za zwycięstwo, gdy patrzysz jak jedna polska kobieta, sama występuje przeciwko wszystkim tym, którzy oferują europejski “prestiż” deptania państw narodowych, w zamian za porzucenie polskiej godności? Gdy obcokrajowcy pytają ze zdziwieniem, czy nie dostajecie pieniędzy jak inni?
Komentarz od Autora:
Gdybym był polskim przewodniczącym w RE, czułbym się upokorzony że w ogóle polska kobieta musi upominać się o coś, co powinienem wywalczyć przez ostatnie 2,5 roku; że musi domagać się tego sama – bez poparcia 27 państw i … jedynego “Polaka” w Radzie Europejskiej (w dodatku przewodniczącego). Na szczęście nie mam nic wspólnego z tym “europejskim prestiżem”, więc mogę być dumny z postawy Pani Premier Szydło – tak jak miliony wartych godności Polaków.
Tekst ukazał się na platformie salon24.pl pt. “Miliony dumnych Polaków kontra 28 liderów upokorzenia”.